Aktywiści E6: – Musimy to zatrzymać
Frida Grønvik uważa, że jej obowiązkiem jest zatrzymać rozbudowę drogi E6 przez chroniony obszar przyrodniczy w Lillehammer prowadzoną przez państwo.

Zdjęcie: pixabay.com
Do tej pory aktywiści, którzy chcieli powstrzymać projekt budowy autostrady
przez Lågendeltaet w Lillehammer, pozostawali anonimowi.
Po raz pierwszy jeden z nich ujawnia się publicznie.
Aktywiści przeprowadzili kilka akcji obywatelskiego nieposłuszeństwa.
W lutym i marcu tego roku zajęli dom, a w kwietniu wspięli się na pracującą
koparkę.
W zeszłym tygodniu akcja osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy jednostka
specjalna została wezwana do ściągnięcia aktywistów, którzy zabarykadowali
się w domku na drzewie, by powstrzymać budowę.
Frida Grønvik i inni aktywiści czują, że mają obowiązek działać, kiedy – ich
zdaniem – państwo łamie prawo i niszczy przyrodę.
"Nie mogę tylko patrzeć, jak gwałcą naszą planetę" – mówi.
"Jeśli państwo nie chroni, to my musimy chronić. Wtedy ludzie muszą się
podnieść i zaprotestować."
Frida Grønvik jest częścią grupy protestacyjnej Leve Lågendeltaet, ale brała też
wcześniej udział w akcjach obywatelskiego nieposłuszeństwa.
Między innymi była jedną z osób, które przykleiły się do podłogi w sali plenarnej
parlamentu trzy lata temu.
Chce być po właściwej stronie historii
Frida Grønvik opowiada, że aktywiści pochodzą z różnych grup.
Niektórzy są lokalni, a inni – jak ona – przyjechali z innych części kraju.
Przynajmniej kilka osób przybyło z zagranicy, by wziąć udział w akcjach.
"To ludzie z różnych stron, którzy podnoszą głos. Ten projekt jest niesamowicie
destrukcyjny. I musimy go zatrzymać."
– Brałaś udział w akcjach przy Lågendeltaet wcześniej?
"Bez komentarza."
– Czy zamierzasz wziąć udział w ewentualnych nowych akcjach w
Lågendeltaet?
"W sumie nie mogę się sama obciążyć odpowiedzialnością karną, ale jeszcze
mnie nie powstrzymali."
Grønvik uważa, że trudno powiedzieć, czy jej zdaniem da się zatrzymać
budowę.
"Dla mnie to po prostu czuje się słuszne – być po właściwej stronie historii. Ale
to trudne, gdy staje się naprzeciw tak wielkiego, opresyjnego i destrukcyjnego
systemu, jaki dziś mamy."
Uważają budowę za legalną
Według rządu, budowa przez Lågendeltaet wypadła najlepiej w analizie wielu
alternatyw.
Sekretarz stanu Tom Kalsås z Ministerstwa Transportu pisze w e-mailu do NRK,
że obecna trasa E6 przebiega przez Lågendeltaet w obszarze, gdzie obciążenie
wartości przyrodniczych jest szczególnie duże.
Projekt E6 Roterud – Storhove przeniesie dużą część ruchu z tego miejsca
przez rezerwat przyrody położony dalej na północ w Lågendeltaet.
Zdecydowano też o szeregu środków łagodzących i poprawiających stan
środowiska. Rezerwat przyrody Rykkhustjønnin został objęty ochroną na
powierzchni 793 dekarów.
Dodatkowo trwają prace nad ewentualnym objęciem ochroną Gausadeltaet.
Kalsås podkreśla, że podział rezerwatu został dokonany zgodnie z
obowiązującym prawem.
"Próg dla ingerencji w obszary chronione jest wysoki – i nadal taki ma
pozostać."
Dlatego jego zdaniem nie ma podstaw, by twierdzić, że budowa jest nielegalna.
"Na szczęście rzadko jest to konieczne" – mówi.
Reakcja na zachowanie policji
Gdy w zeszłym tygodniu aktywiści zostali ściągnięci z terenu budowy, na
miejscu pojawiły się duże siły policyjne. W akcji uczestniczyło co najmniej sześć
radiowozów i krajowe siły specjalne.
Po akcji policja poinformowała, że kilku aktywistów zostało zgłoszonych za
niepodporządkowanie się poleceniom oraz za próbę gryzienia i kopania
funkcjonariuszy.
Frida Grønvik również została zgłoszona za próbę gryzienia i kopania
policjantów.
Zdecydowanie reaguje na zarzuty i sposób działania policji.
Podkreśla, że ich akcje są ściśle nieagresywne.
"Osobiście zostałam potraktowana bardzo źle i jestem zszokowana oraz
rozczarowana, jak nieprofesjonalnie zachowywała się policja" – mówi.
Grønvik pokazuje siniaki na ramionach, nogach i twarzy, które – jak twierdzi –
pochodzą z akcji.
Inni aktywiści również zareagowali na to, że było nieprzyjemnie być znoszonym
z drzew w kajdankach i bez kasku.
Grønvik twierdzi, że policja działała inaczej niż podczas wcześniejszych akcji, w
których brała udział.
"Jeszcze nigdy nie doświadczyłam, żeby policja była tak brutalna i gwałtowna.
Nigdy nie spotkałam się też z takimi technikami dominacji. Uważam, że
zachowywali się o wiele mniej profesjonalnie niż kiedykolwiek wcześniej" –
mówi.
Postępowali przejrzyście i dobrze
Policja odrzuca zarzuty aktywistów i twierdzi, że w żadnym wypadku nie użyła
niepotrzebnej siły w tej sprawie.
"Uważam, że policja działała bardzo przejrzyście i dobrze. Dano im możliwość
zejścia dobrowolnie i spokojnego podejścia do radiowozu" – mówi komendant
komisariatu w Lillehammer, Terje Krogstad.
Podkreśla, że policja musiała użyć niezbędnej siły, ponieważ dwóch aktywistów
stawiało opór, popychając, kopiąc i próbując gryźć.
Siniaki, które pokazuje Frida Grønvik po akcji, uważa za skutek jej własnych
działań.
"Składająca skargę osoba położyła się na ziemi na kamieniach. Odmówiła
rozmowy z policją, położyła się na ziemi i zaczęła krzyczeć o przemocy
policyjnej" – mówi Krogstad.
Wyjaśnia też, że trzy osoby musiały ją znieść z miejsca.
Krogstad zaznacza, że oddział specjalny liczył pięć osób ze względu na swoje
umiejętności wspinaczkowe.
Pozostali funkcjonariusze byli potrzebni do zabezpieczenia aktywistów,
przesłuchań i transportu na komisariat.
Chcą kontynuować akcje
Mimo sposobu, w jaki policja potraktowała aktywistów, i osobistych kosztów
udziału w protestach, są oni zgodni w jednej sprawie.
Frida Grønvik zapewnia, że będą kontynuować walkę o Lågendeltaet.
"Jesteśmy naturą, musimy się bronić sami. Nie da się nas uciszyć w taki
sposób."
Dział: Społeczeństwo
Autor:
Reidar Gregersen | Tłumaczenie: Bartłomiej Basta — praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
https://www.nrk.no/innlandet/frida-gronvik-er-en-av-e6-aksjonistene-i-lillehammer-1.17444666